Każdej nocy śni mi się "Biedra" znajdująca
się na wylocie z mojego rodzinnego miasta, światła policyjne i ciała. Każdej
nocy zaczynam krzyczeć kiedy znowu mówią mi "Tak mi przykro...", i
się budzę. Wiem, że nie krzyczę naprawdę, bo ciotka nigdy nie przybiega
sprawdzić czy wszystko OK. Jedna noc, a tyle zmienia. Rodzice to boli, ale
stracić tej samej nocy jeszcze chłopaka to nie to samo. Zabronili mi jechać na
koncert Happysad ale zobowiązali się zawieść mojego chłopaka Dereka, przyjaciela
Michała i Sylwka oraz Darię moją najlepszą kumpelę. Czemu musieli jechać oboje,
mama i tata, pamiętam czemu, mieli zajechać w powrotnej drodze do Tessco.
Przeżył tylko Michał. Tej nocy sen się powtórzył, znowu obudziłam się cała
spocona i z łzami na policzkach. Była 6:47, miałam raptem trzynaście minut do
budzika więc wstałam i poszłam do łazienki. Poranne czynności, stała rutyna,
człowiek zna je na pamięć. Moje życie dużo nie uległo zmianie, jedyne co się
zmieniło to to, że w szkole nie widzę kilku osób, nie mieszkam z rodzicami, a
do mojego grfiku zajęć doszły dwie godziny psychologa tygodniowo. Na śniadanie
jak zawsze miałam do wyboru bułkę z serem lub płatki na mleku. Tym razem
wygrały płatki. Ubrana byłam w ciemno-zielone jeansy, czarną koszulkę i brązowy
sweterek. Ela, moja ciocia, siostra mamy, moja nowa opiekunka i najlepsza
przyjaciółka. Jak zawsze z rana rozmawiałyśmy o tym co na obiad i o której
wrócę do domu. Przypomniała mi o ukochanej pani Dr. Skowrońskiej z którą muszę
dzisiaj znowu przeprowadzić konwersację na temat tego "Jak się czujesz po
stracie tak ważnych osób w swoim życiu.". Pewnie byłoby lepiej jakby
ciągle mi tego nie przypomniała. Nie wiem czy wam się przedstawiłam, a więc
jestem Monika, mam siedemnaście lat, a teraz muszę biec do szkoły - jak zawsze.
Na moje szczęście nie spóźniłam się na pierwszą lekcję - matematyka. Wszyscy
nauczyciele są dla mnie wyrozumiali ze względu na "tą sytuację", ale
nie ona pani Mesterchazy, to okrutna żmija. Co zrobię zawsze jest źle, nawet
kiedy jest to dobrze. Mam dość tej kobiety, ale wytrzymam. Nie zostało mi nic
więcej. Po lekcji poszłam do szafki, przeprowadziłam nudną rozmowę z kilkoma
osobami, aż w końcu spotkałam Michała. Przeżył traumę, miał wielkiego farta
choć o jego życie walczono dość długo. Śmierć chciała go zabrać jakieś trzy
razy. Dwa razy w kartce i raz już w szpitalu. Rozumiał co czuję, rozumiał, że
nie potrzebuję współczucia tylko kogoś do pogadania. Na długiej przerwie
dołączyła do nas moja najlepszą przyjaciółka Klaudia, bez tych ludzi ten dzień
byłby nie do zniesienia. Rozmowa z osobą, która ma mi "pomóc"
przebiegła dość szybko więc mogłam wrócić do domu i zacząć wszystko od nowa. Postanowiłam
sobie, że moja żałoba będzie trwać trzy tygodnie i ani dnia dłużej. Te trzy
tygodnie mijały dzisiaj więc jutro się wszystko zmieni.
Mam nadzieję, że Prolog się spodobał i wpadniecie na pierwszy rozdział. Proszę napisać mi co robię źle a co dobrze, gdyż to moje pierwsze opowiadanie, więc proszę o wybaczenie.